|
W pobliżu cmentarnego krzyża pojawił się latem 2008 roku grób, maleńki jak inne dziecięce. Z zaskakującym nieco napisem na ryngrafie... Rodzina dwojga młodych instruktorów harcerskich, moich przyjaciół noszących nazwisko Starego, pochowała tu swoje dziecko, zmarłe tak wcześnie przed urodzeniem, że lekarze nie rozpoznali jeszcze jego płci. Dlatego rodzice postanowili nadać maleństwu imię Aniołek (we włoskiej tradycji to właśnie znaczy męskie Angelo lub żeńskie Angela). Kościół, ufając w Boże Miłosierdzie, uczy, że modlimy się nie tyle za dzieci, które przecież żadnej winy nie zaciągnęły w doczesności, ile za ich przyczyną polecamy Bogu przeżywające trudne chwile rodziny, a także nas - przechodzących mimo. Goszcząc Aniołka u siebie, zyskujemy orędownika u Boga. Może jemu właśnie zanieśmy to, co dla nas najtrudniejsze? Nasze zagubienia? Naszą pozorną często dojrzałość, w gąszczu kompromisów i konwenansów, której on - wyrokiem Bożym - nigdy nie zakosztował? Zreperujmy, może właśnie z jego pomocą, naszą małoduszność (na zdjęciu poniżej siostrzyczka zmarłego dziecka).
|
|